_
 _ _ | |_  ___
| '_>|   || . \
|_|  |_|_||  _/
          |_|Matrix umarł
    Wysyp mniej lub bardziej udanych filmideł, prezentujących ponurą, bardzo ponurą lub niesłychanie ponurą wizję przyszłości, który nastąpił po premierze pierwszego "Matrixa" nie pozostawił złudzeń. Kolejni twórcy, chcąc podczepić się pod pędzący pociąg z wielkim napisem "forsa" tworzyli w sposób niemal taśmowy kolejne matrixowe klony. Fabuła była niezbyt istotna, liczyły się efekty, demolka i wizja świata, z reguły niespójna, szablonowa, wtórna i będąca jedynie pretekstem do pokazania efektu pracy grafików komputerowych i choreografów walk. Wyjątkiem, mającym ambicje wyjścia poza ograny schemat miał być "Raport mniejszości". Piszę "miał być", gdyż film aspirujący do miana dzieła nieco ambitniejszego niż dajmy na to "Szósty dzień", okazał się wielkim nieporozumieniem, pogłębionym dodatkowo przez marną grę Toma Cruise'a. Równie nieszczególnie zaprezentowała się, agresywnie reklamowana, "A.I.: Sztuczna Inteligencja". Sytuacji nie zmieniła druga część "Matrixa" - owszem, efekty to majstersztyk, ale fabuła - niewarta wspomnienia, czego wrażenie potęgują wciśnięte na siłę wstawki z filozoficznymi rozważaniami bohaterów.

    Tymczasem - przełom. Oglądałem niedawno "Equilibrium". Film, który w moim prywatnym rankingu zostawia w tyle wszystko, co w dziedzinie filmów sf powstało w ciągu ostatnich lat. Podobnie jak w większości filmów tego gatunku świat przyszłości (po wojnie z początku XXI wieku) sprawia przygnębiające wrażenie. Dotknięta okrucieństwem wojny ludzkość, chcąc zapobiec kolejnemu konfliktowi wyrzeka się uczuć i tworzy aparat bezpieczeństwa dbający o to, by uczuć wyrzekać się kolektywnie. Jak zwykle nie wszystkim się to podoba, pojawia się uczuciowe podziemie i spec-służby do zwalczania tegoż, z kastą świetnie wyszkolonych Kleryków na szczycie. Schemat, do tego czerpiący pełnymi garściami z "Fahrenheit 451" i "Brazil"? Tak, schemat, ale jak zrealizowany!

    Film jest widowiskowy - cóż, trudno nie wykorzystać mocy tkwiącej w stacjach graficznych Silicon Graphics i innym sprzęcie tego typu - efekty są jednak nienachalnym dodatkiem, a nie istotą filmu i co chyba równie ważne nie starają się dosłownie kopiować układów znanych z "Matrixa". Fabuła, co nieczęsto się zdarza, jest spójna. Dodatkowo, co bardzo mnie ucieszyło, oszczędzono widzowi schematu walk w stylu "zły tłucze dobrego, dobry już prawie przegrywa, jeszcze jeden cios... nie! dobry nadludzkim wysiłkiem woli, mocy, czy co tam ma, w ostatniej chwili wychodzi z opresji i pokonuje złego", wszechobecnego w filmach każdego gatunku i wyjątkowo irytującego. Oszczędnie w środkach wyrazu nakreślona wizja społeczeństwa, kojarząca się z orwellowskim "Rokiem 1984" działa na wyobraźnię. Mechanizm działania państwa totalitarnego, zniewalającego obywateli w imię pozornie pięknych idei przedstawiony został doskonale. Dodatkowo sprzyja temu specyficzny sposób prowadzenia kamery, w moim odczuciu zbliżający film do teatralnego przedstawienia - najbliższym porównaniem wydaje mi się tutaj "Tytus Andronikus" (choć w przypadku ekranizacji dramatu Szekspira jest to oczywiste).

    W tym miejscu chwila refleksji - czy ma sens porównywanie "Equilibrium" z "Matrixem"? Wszak są to filmy krańcowo różne, połączone jedynie wspólnym gatunkiem filmowym i częściowo wizją świata. Myślę, że w sytuacji, gdy "Matrix" stal się w kinie synonimem filmu sf, takie porównanie jest jednak uzasadnione. Sf ostatnich lat (podkreślam - ostatnich lat, tematu niekwestionowanej klasyki - "Gwiezdnych wojen", "Łowcy androidów" czy "Star Trek" nie mam tutaj zamiaru rozwijać) to nie tylko "Matrix", co więcej, film ten nie jest już szczytowym osiągnięciem gatunku. "Matrix" umarł, króluje "Equilibrium"!



Copyright by Łukasz Michalik, 2003

::[góra]::[nawigator]::[rhp]::

[«««]
      _
 _ _ | |_  ___
| '_>|   || . \
|_|  |_|_||  _/
          |_|[KONIEC]