_
 _ _ | |_  ___
| '_>|   || . \
|_|  |_|_||  _/
          |_|Bądź ql, podaj kamień
    Słowo "globalizacja" towarzyszy nam od dłuższego czasu. Kojarzy się nierozerwalnie z przełomem technologicznym, który umożliwiając błyskawiczny przepływ informacji, kapitału, ludzi czy technologii przekształcił niebieską planetę w globalną wioskę. Technologiczny przełom zainicjował przemiany światopoglądowe - ludzie, którzy korzystają z jego dobrodziejstw przewartościowali pojęcia odległości i związanego z nią czasu. W erze szybkich łączy internetowych, komunikacji satelitarnej, Concorde'a i pociągów TGV cały świat znalazł się w zasięgu ręki.
    Społeczności korzystające z wspomnianych osiągnięć uzyskały zdecydowaną przewagę nad pozostałymi, z różnych względów pozbawionych możliwości korzystania z dobrodziejstw globalnej cywilizacji technologicznej. Sytuacja ta, jak również sam fakt pojawienia się możliwości przekroczenia barier granic państwowych i odległości budzi jednak sprzeciw wielu grup, skupionych wokół różnorodnych ideologii.
    "Zieloni", anarchiści, obrońcy praw zwierząt, organizacje lewackie i nacjonalistyczne, jak również wiele grup, które nie potrafią jasno wyrazić swojej ideologii znalazło niespodziewanie wspólnego wroga - globalizację.
    Od wieków znana jest prosta zasada, iż nic nie jednoczy tak doskonale, jak poczucie zagrożenia i wróg, nieustannie knujący w celu wprowadzenia w życie swych niecnych planów. Takim wrogiem dla ludzi, którzy z różnych względów nie zgadzają się z obecnym, dotyczącym praktycznie całego świata kierunkiem rozwoju, stała się, szeroko pojmowana globalizacja.
    Sprzeciw wobec ponadnarodowych firm, transgranicznych operacji finansowych, liberalnych zasad wolnego rynku, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Światowej Organizacji Handlu i wielu innych ogólnoświatowych organizacji i idei zogniskował się w proteście przeciwko globalizacji. W imię niechęci do tego terminu i wszystkiego, co za nim stoi, ogień i woda podały sobie ręce. Bo jak inaczej określić można wspólne akcje ultraprawicowych radykałów, lewackich bojówkarzy z Che Guevarą na rękawie, anarchistów i obrońców przyrody? W imię walki z globalizacją narodził się ponadnarodowy, paradoksalnie globalny, ruch antyglobalizacyjny.
    Wydawać by się mogło, że problem ten jeszcze nie dotyczy Polski i nasz kraj może co najwyżej pochwalić się grupami młodych ludzi, w imię miłości do futbolu i sportowej rywalizacji niszczących sklepy na krakowskim rynku. Pozory jednak mylą! Choć w gruncie rzeczy poważny globalny kapitał woli trzymać się od III Rzeczpospolitej na bezpieczny dystans, polscy antyglobaliści prewencyjnie zwierają szeregi.
    Bariery ekonomiczne z reguły nie pozwalają im zaprezentować się światu w czasie protestów, odbywających się zazwyczaj podczas szczytów światowych organizacji. Aktywność polskich antyglobalistów poznać możemy głównie dzięki sieci internet. Nieliczne, skupiające niekiedy zaledwie kilka osób grupy publikują swoje manifesty, odzewy czy nawet namiastki deklaracji programowych na stronach www. Obok niewiele znaczących, marginalnych grup zaczynają powstawać inne, znacznie lepiej zorganizowane, wydające nawet własne czasopisma (jak np. Zielone Brygady ).
    Cechą charakterystyczną dla wszelkiego rodzaju grup antyglobalistów jest tworzenie, niekiedy sztuczne, wyraźnego podziały na "my" i "oni". My chodzimy w bundeswehrach , oni w garniturach. My nosimy plecaki typu "kostka", oni aktówki. My jesteśmy niezależni, za nimi stoi potężna machina finansowa. My pragniemy sprawiedliwości, oni chcą zarobić. My jesteśmy dobrzy, oni źli.
    Takie dwubiegunowe przedstawienie świata ułatwia integrację antyglobalistów. Nie wykazują oni najmniejszego zamiaru głębszej analizy problemu. Uogólniając, upraszczając wiele złożonych zagadnień tworzą łatwe do zapamiętania, chwytliwe hasła. Hasła te co prawda nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, ale dla przeciwników globalizacji nie ma to większego znaczenia. Ponownie odżywa tutaj stara zasada - jeśli fakty nie potwierdzają wniosków, tym gorzej dla faktów.
    Zapoznanie się z publikowanymi przez antyglobalistów treściami wskazuje, iż trzymają się one pewnego, dość charakterystycznego, kanonu. Można pokusić się o stwierdzenie, że autorzy znacznej części internetowych publikacji bez skrępowania "pożyczają" od siebie całe fragmenty tekstu lub powielają ten sam schemat. "Manifesty" oparte są na tych samych sformułowaniach. Wydawać by się mogło, iż nie powinno to nikogo dziwić - w końcu teksty te dotyczą jednego zagadnienia, więc ich zbieżność może wynikać z opierania się na tych samych ideologach, literaturze, faktach. Zdziwienie budzi jednak fakt, że omawiane publikacje pełne są fałszywych wniosków. Nawet pobieżna analiza treści pozwala stwierdzić, iż autorzy wykazują karygodną ignorancję w zakresie poruszanych kwestii. Większość stwierdzeń wskazuje na całkowitą nieznajomość podstawowych zasad ekonomii, choć teksty stylizowane są często na ekonomiczne wywody, popierane niekiedy nazwiskami wyciąganych z rękawa "autorytetów" W tym przypadku zasada jest prosta: podkreślenie prawdziwości i znaczenia głoszonych poglądów poprzez podpisanie pod nimi szerzej nieznanego "specjalisty", najlepiej z dopiskiem ... z University of (w tym miejscu nazwa dowolnej amerykańskiej uczelni).     Słowem odmienianym i wykorzystywanym na wszelkie możliwe sposoby jest sprawiedliwość lub jej brak, a autorzy przypisują sobie niejednokrotnie prawo do wyrażania opinii grup pozbawionych możliwości rozpowszechniania swojego stanowiska.
    Kolejną cechą charakterystyczną stanowi powtarzanie na każdym kroku pokojowych zamiarów. Pokojowe manifestacje, pikiety, protesty. Pięknie brzmiące hasła nie znajdują jednak odzwierciedlenia w praktyce. Znając przebieg "pokojowych protestów" w Seattle, Goteborgu czy Pradze, można zwątpić w pacyfistyczne usposobienie antyglobalistów. O ile, zdaniem Andrzeja Rzeplińskiego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka "Rzucanie w polityka jajkiem czy ciastem jest udziałem w debacie politycznej. Takie zachowanie, bez zamiaru wyrządzenia komukolwiek krzywdy - w świetle orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu oraz Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych - to prawnie dopuszczalna forma wyrażania swoich poglądów", a tortowy zamach na (dla niektórych) wroga publicznego numer 1 - Billa Gates'a uznać można za dość specyficzny, ale w gruncie rzeczy niegroźny akt sprzeciwu wobec praktyk Microsoftu, to "pokojowe" protesty antyglobalistów mogą budzić co najmniej zdziwienie.
    Przyjaźnie nastawieni do świata młodzi ludzie, podążając na pokojową manifestację zaopatrują się w łańcuchy, kije baseballowe, kamienie i chusty "arafatki", te ostatnie zapewne w celu osłonięcia twarzy przed mroźnymi podmuchami wiatru. Następnie w ramach pokojowego protestu usiłują dostać się w pobliże miejsca, gdzie debatują przywódcy G-8 lub Banku Swiatowego, po drodze metodycznie niszcząc wszystko, co napotkają na drodze, oraz tocząc z policją regularną bitwę.
    Na wszystko jednak znajdzie się wytłumaczenie. Jak można przeczytać w jednym z internetowych serwisów polskich antyglobalistów - to wszystko wina prowokatorów i tajnych agentów policji.
    Kwestia stosowania przemocy podczas antyglobalnych manifestacji ciekawie wygląda w świetle oficjalnych informacji, podawanych przez ich organizatorów. Przed szczytem Międzynarodowego Funduszy Walutowego i Banku Światowego, który miał miejsce 26 - 28 września 2001 roku w Pradze, stworzona została witryna informacyjna dla chętnych do wyjazdu antyglobalistów. Organizatorzy oficjalnie wyrzekają się przemocy: "Nie popieramy żadnej formy przemocy w stosunku do ludzi, zwierząt lub własności. Jednocześnie uznajemy prawo ludzi do demonstracji i protestu." , poniżej zamieszczają jednak dość jednoznacznie brzmiący manifest, który pozwolę sobie przytoczyć w całości (zachowana pisownia oryginału).
    Do Pragi zjeżdza się ok. 20 tysięcy nażartych, tłustych, z nieświeżymi oddechami, nienawidzących ludzi bez kart kredytowych, katujących swe żony i dzieci, rzygających na ekologię , futbol, punk rock i Helenę Vondrackową - bankierów, polityków i biznesmenów. Ich cel jest jeden - napchać się jeszcze więcej. Będą tylko żreć, chlać i ględzić, ze ciągle im mało i ludzie muszą więcej pracować. Chronić ich bankietów będą (przed tymi których to niby reprezentują) setki i tysiące policjantów, specjalnych jednostek, tajniaków. Wszystko to za nasze pieniądze - boże jacy oni są wstrętni - nie możemy im na to pozwolić !
    Pojedźmy tam wszyscy i dajmy im odczuć na własnej skórze to jak bardzo ich nie lubimy i nie potrzebujemy. Dość okupionego krwią i potem zysku z wyzysku, dość neoliberalizmu kosztem słabszych!
    Do Pragi wybierają się ludzie z najdalszych zakątków Europy. Tak masowej imprezy w Polsce jeszcze długo się nie doczekamy. Tak więc wybierzmy się do Pragi - tylko od nas zależy czy możni tego świata będą czuć się bezkarnie - sprawmy żeby się nieco zdziwili!
    Już teraz zaplanuj swój wyjazd - mamy nadzieję, że ta strona ci w tym co nieco pomoże.
    Na miejscu w Pradze będą pola namiotowe, koncerty, sound systemy i inne imprezy towarzyszące no i oczywiście demonstracje.
    Chcesz brać udział w zmianie historii, chcesz mieć co opowiadać wnukom? PRZYJEDŹ DO PRAGI!
    Aha ! I najważniejsze: Dla pierwszych 10 osób, które skopią dupę szefowi banku Światowego - knedliki gratis!

    FA - Komitet Organizacyjny S26 - POLSKA

    Tekst ten, będący oficjalnym zaproszeniem do wzięcia udziału w "proteście" (organizatorzy podają swój adres i numery telefonów) nie pozostawia cienia złudzeń co do jego rzeczywistego celu.
    Piękne ideały, walka o sprawiedliwość, ludzkie traktowanie, redystrybucję dóbr z uwzględnieniem potrzeb najuboższych stają się jedynie przykrywką do aktów wandalizmu. "Niedzielna pokojowa symfonia oporu - zagraliśmy bankierom na nosach" - sielski obraz za nic nie chce pasować do hasła praskiego protestu: "Turn Prague into Seattle!".



Copyright by Łukasz Michalik, 2002

::[góra]::[nawigator]::[rhp]::

[«««]
      _
 _ _ | |_  ___
| '_>|   || . \
|_|  |_|_||  _/
          |_|[KONIEC]